Jestem... Podobno jestem... I bardziej we mnie ogień, niż woda...
  Matka w obliczu śmierci dziecka
 

MATKA W OBLICZU ŚMIERCI DZIECKA

 

 

Pytasz synku, czy...
umierasz
czy naprawdę koniec
cierpień Twoich
i szpitala
i bolesnych wspomnień
Nie, nie będę już
kłamała
teraz prawdę powiem...
po niebieskiej łące
Boga
biegać będziesz sobie
Tam na łące, tam
na górze
anioł Ci zaśpiewa
najpiękniejszą kołysankę
taką...
prosto z nieba
Każde słowo duszę rani,
duszę mi rozrywa
chciałabym pójść z Tobą
Mały
lecz Bóg mnie
nie wzywa
Zaśniesz cicho w mych
ramionach
zaśniesz tak spokojnie
a ja bólem i rozpaczą
wołać będę imię
Twoje
Mój syneczku,
Mój kochany
To się wszystko stanie
lecz nim zaśniesz już
na wieki
powiedz do mnie -
"mamo"
Powiedz do mnie
"Mamo"
uśmiechnij się troszeczkę
wiemtam cierpieć już nie będziesz
tam ci lepiej będzie

 

Nie, nigdy tego nie przeżyłam. Nawet nie mam własnych dzieci. A jednak rozważaniom na temat odchodzenia maluchów poświęciłam wiele czasu. Przecież  od wielu lat stykam się z tym dramatem. Za każdym razem kiedy myślę o śmierci małych ludzi, przypominam sobie martwe dziecko mojej kuzynki, która zmuszona była je „naturalnie” urodzić, bliźniaki innej kuzynki odeszły w tydzień po narodzinach. Myślę też o mojej uczennicy, trzynastolatce która zginęła pod kolami samochodu i w końcu o podopiecznej z świetlicy środowiskowej dla dzieci niepełnosprawnych. „Mała”-  jak do niej mówiłam, miała porażenie mózgowe... Te dzieci odeszły zdecydowanie za wcześnie. Wydaje się to niesprawiedliwe i wbrew porządkowi świata. A jednak jak się przekonałam do takich sytuacji dochodzi bardzo często.

     Zwykle w cieniu dramatycznych wydarzeń pozostaje matka. Matka, niejako osierocona, bezbronna wobec choroby lub biegu zdarzeń, która zmuszona jest zmierzyć się z dalszym życiem.

Od dawna zastanawiałam się nad tym jak matki przeżywają sam fakt odchodzenia dziecka i jak potem wychodzą z żałoby. Wiem, że nie ma tu mowy o jakimś szablonowym procesie. Każda matka inaczej przeżywa to wszystko. Zdaję sobie sprawę z tego, że każda matka opowiedziałaby mi własną historię, własne indywidualne przeżycia i pewnie krytycznie podchodziłaby do moich przemyśleń. Rozmawiam jednak z kilkoma matkami, a przeglądane strony internetowe pomogły mi bliżej (choć z pewnością niewystarczająco) poznać problem.


 

     Od dawna zastanawiałam się nad tym jak matki przeżywają sam fakt odchodzenia dziecka i jak potem wychodzą z żałoby. Wiem, że nie ma tu mowy o jakimś szablonowym procesie. Każda matka inaczej przeżywa to wszystko. Zdaję sobie sprawę z tego, że każda matka opowiedziałaby mi własną historię, własne indywidualne przeżycia i pewnie krytycznie podchodziłaby do moich przemyśleń. Rozmawiam jednak z kilkoma matkami, a przeglądane strony internetowe pomogły mi bliżej (choć z pewnością niewystarczająco) poznać problem.


     Kiedy matka rodzi martwe dziecko lub dziecko umiera tuż po porodzie   

 Zdarza się, że w wyniku powikłań dziecko umiera w łonie matki, lub tuż po porodzie. U matki pojawia się często poczucie winy i myśli, że w czasie ciąży coś zaniedbała, bądź zbagatelizowała. Żal pogłębia jeszcze bardziej fakt, że dziecko było oczekiwane.

     To co jest ważne zaraz na początku to zachowanie personelu szpitala. Niezależnie od tego jak długo dziecko żyło, matka powinna mieć możliwość, by pożegnać się z maluchem. Te kilka – kilkadziesiąt minut przeznaczona na przytulenie dziecka, zaśpiewanie mu kołysanki, zrobienie kilku zdjęć, odbić stóp i dłoni, czy powiedzenie kilku słów. Te kilkadziesiąt minut może matce bardzo ułatwić wyjście z żałoby.

     Lekarze nie powinni unikać rozmów z matkami tracącymi dzieci, szczera rozmowa, dokładne wyjaśnienie przyczyn odejścia dziecka również może wiele zmienić w odczuwaniu żałoby, przede wszystkim pomniejszyć uczucie winy. Rola pracowników szpitala nie ogranicza sie tylko do tych dwóch spraw.

     Istotny jest jeszcze fakt traktowania ciała małego człowieka. Czytałam o sytuacjach kiedy na oczach matki dziecko pakowano do worka na śmieci, lub pokazano dziecko... w wiadrze. Myślę, że zakładając, iż człowiekiem jest się od momentu poczęcia, ciału dziecka należy się najwyższy szacunek, również przy często przeprowadzanej sekcji zwłok.

      Dziecku, które urodziło się martwe lub takie, które zmarło tuż po porodzie (tutaj mam na myśli również tzw. śmierć łóżeczkową) można zorganizować pogrzeb i godnie pochować malucha. Również w Kościele katolickim przewidziane są specjalne modlitwy na okoliczność pogrzebu małego dziecka. Wiem, że do tego ostatniego pożegnania, przebiegu nabożeństwa i  wyboru miejsca na pochówek matki przywiązują wielką wagę.

    Oczywiście, te zabiegi nie zagłuszą całkowicie bólu po stracie dziecka i nie zlikwidują żałoby, ale mogą ułatwić jej przechodzenie.

Matki dzieci, które zginęły w wypadkach

      Śmierć dziecka w wypadku wydaje się szczególnie tragiczna i niesprawiedliwa. Rodzice często obarczają siebie winą za to, ze czegoś nie dopilnowali. Tysiące razy odtwarzają w umysłach ostatnie chwile życia dziecka. Próbują wyobrazić sobie co ich dziecko czuło umierając. Rozważają różne warianty wypadku. Z przerażeniem uświadamiają sobie swoją bezsilność w obliczu zaistniałej sytuacji. Zdarza się również, iż rodzice szukają odpowiedzialnych śmierci dziecka i na nich koncentrują swój żal i gniew.

     Myślę, że tutaj ważne jest szczególnie wybaczenie. Wybaczenie sobie i winnym wypadkowi. Obarczanie kogoś winą, koncentrowanie się na gniewie, nie spowoduje ukojenia, wręcz przeciwnie, będzie prowadziło do pogłębienia depresji i stałego rozdzierania ran.  Chcę zaznaczyć, że wybaczenie nie musi równać się z zapomnieniem. Nie powinno.

Śmierć dziecka w wyniku choroby

    Całkiem inaczej jest, kiedy dziecko umiera w wyniku choroby. Matka ma szansę przygotować się na odejście dziecka. Może starać się spełniać jego życzenia, tak by później nie mieć przykrego uczucia, że syn/córka tak niewiele dobrego doświadczyła. Matka towarzysząca dziecku w śmiertelnej chorobie staje też przed całkiem innym problemem – czy i jak powiedzieć dziecku o śmierci? Głosy w tej sprawie są różne. Jedni uważają, że powinno się usypiać czujność dziecka, by do końca nie wiedziało co się stanie. Inni twierdzą, ze dziecko ma prawo do prawdy. Za tą możliwością przemawia kilka faktów: po pierwsze dzieci często domyślają się tego co ma nastąpić, po drugie, rodzice nie są w stanie ukryć przed dziećmi swych uczuć. Tutaj przypomina mi się film „Podążaj w stronę światła”, gdzie chłopiec zarażony AIDS umiera. Rodzice nie chcąc ukrywać przed dzieckiem nieuniknionych wydarzeń opowiadają mu o tym, ze przyjdzie pora, kiedy zobaczy tunel, a w nim światło, do którego ma zmierzać. Ktoś może powiedzieć, ze to tylko film... – film  oparty o prawdziwe wydarzenia. Myślę, ze rodzicie sami powinni decydować o tym, czy dziecko powinno poznać prawdę.

Jak żyć dalej?

     To chyba jeszcze trudniejsze pytanie. Jak przyjąć ten odwrócony porządek życia? Czy jeśli zacznę się uśmiechać, to znaczy że przestałam opłakiwać dziecko? Jak długo mogę czuć żal po śmierci dziecka?

     To pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Przede wszystkim należy dać upust bólowi i żalowi. Matka nie powinna ukrywać swych uczuć, bo przecież utraciła najważniejszą dla siebie osobę, powinna też szukać oparcia i zrozumienia w rodzinie. To ważne, by pamiętał, ze starta dotknęła nie tylko ją, ale też ojca dziecka, rodzeństwa i wszyscy czuja wielką, niewyobrażalną stratę. Potem starać się nie odcinać od bliskich, bo oni również odczuwają pustkę.

   Matki podkreślają często, że w towarzystwie pojawiają się trudne sytuacje, które utrudniają im funkcjonowanie. Wyliczają swoje prośby do męża i bliskich: „nie bójcie się w mojej obecności wymieniać imienia mojego dziecka”, „jeśli płaczę, gdy mówisz o moim dziecku, to wiedz, że to nie dlatego, ze mnie ranisz, czuję twoją troskę”, „daj mi znać, ze dziecko było dla ciebie ważne”, „nie usuwaj z domu pamiątek po moim dziecku, bo to tak, jakbyś drugi raz je zabijał”, „nie unikaj mnie”, „pozwól mi mówić o moim zmarłym dziecku”’, „pojedź czasem ze mną na cmentarz”... i jeszcze wiele, wiele innych.

     Matce można pomóc, dzwoniąc do niej, starając się ją wysłuchać, bez banalnych oświadczeń, „tak musiało być”, „musisz się z tym pogodzić”. Przecież nikt nie chce pogodzić się z czymś co wydaje się być niesprawiedliwe, co kreuje w sercu poczucie krzywdy i straty. I z pewnością wcale nie musiało „tak” być.

     Są różne sposoby szukania pomocy w żałobie po tracie dziecka, bo czasem w ukojeniu nie jest w stanie pomóc nam tylko rodzina, my bardziej my sami. Musimy szukać pomocy gdzieś indziej.

       Praktycznie w każdym województwie powstają grupy wsparcia, tworzone przez osoby, które doświadczyły odejścia własnych dzieci. Ludziom, którzy dzielą nasz los, nasze doświadczenia, łatwiej jest uwierzyć. Możliwość „wygadania się” pozwala się wyciszyć naszemu wnętrzu.

          Osieroceni rodzice podjęli jeszcze inną inicjatywę – stworzenie strony internetowej www.dlaczego.org.pl – jest to strona, gdzie osieroceni rodzice mogą wyrazić swój żal. Mogą opisać to co przeżyli, szukać pomocy psychologów, księży, a także zapalić wirtualne światełko.

               Od kilku lat obchodzony jest w Polsce  Dzień Dziecka Utraconego - 15 października. Jest ono właściwie skopiowaniem analogicznego dnia obchodzonego w Stanach Zjednoczonych (tam: Dzień Pamięci Dzieci Nienarodzonych). W tym dniu organizowane są równego rodzaju inicjatywy – spotkania, imprezy, niektórzy zakładają niebiesko-różowe wstążeczki. Inni decydują się by pójść na cmentarz i tam poprzez zapalenie znicza i złożenie kwiatów uczcić pamięć dziecka. Organizowane są również Mszy Świętych za dzieci zmarłe. Czy potrzebne jest takie święto, skoro jest Dzień Dziecka, Dzień Matki / Ojca? Myślę, że tak, ponieważ są rodzice, takie matki i tacy ojcowie, którzy już nigdy nie przytulą własnego dziecka, nigdy nie dostana od niego laurki z serduszkiem, nie usłyszą nawet od zmarłego malucha prostego „mamo”, „tato”. Ci rodzicie nigdy nie będą utożsamiali się z radością i poczuciem szczęścia wyżej wymienionych świąt. Oni są w innej sytuacji, przerażeni tym, że ich maluchów już nie ma.

       Czy jesteśmy w stanie przeniknąć do serca matki, której dziecko odeszło? Czy potrafimy tak mocno wsłuchać się w jej słowa, by naprawdę ja zrozumieć? A może odejście jej dziecka kwitowaliśmy stwierdzeniem „co za tragedia” i przechodziliśmy do naszych problemów, dziwiąc się, ze ona wciąż płacze? 

    

 
  Podobno jestem... I bardziej we mnie ogień, niż woda...  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja